Różnorodny, wielokulturowy, położony w niezwykle malowniczym miejscu. Niesamowicie klimatyczny, rozwijający się w szybkim tempie, z piękną architekturą, bajecznymi parkami i wieloma atrakcjami. Kameralny i pełen życia jednocześnie. Wrocław – to jedno z najpiękniejszych i jednocześnie najnowocześniejszych miast w Polsce. W historycznej stolicy Dolnego Śląska chętnie osiedlają się zarówno miłośnicy tętniących życiem miast o rozwiniętej infrastrukturze i bogatym rynku pracy, jak i ci, którzy szukają ciszy, odpoczynku i spokoju. Gdzie warto kupić lub wynająć mieszkanie we Wrocławiu? Sprawdziliśmy.
Która dzielnica Wrocławia jest najatrakcyjniejsza?
Wrocław administracyjnie dzieli się na 48 mniejszych osiedli. W mieście funkcjonuje jednak klasyfikacja dzielnicowa, która wyróżnia 5 dzielnic: Krzyki, Fabryczna, Psie Pole, Stare Miasto i Śródmieście.
Krzyki najbardziej popularne
Najpopularniejszą dzielnicą Wrocławia są Krzyki, region usytuowany w południowej części miasta. Znajduje się tu uwielbiany przez miłośników długich spacerów i rowerowych wycieczek Park Południowy oraz Sky Tower, czyli jeden z najwyższych budynków w Polsce (212 metrów).
Za metr kwadratowy mieszkania z rynku pierwotnego w dzielnicy Krzyki trzeba zapłacić 10 333 zł. Cena dwupokojowego mieszkania na wynajem to ok. 3000 zł plus opłaty (600-800 zł).
Fabryczna – plusy i minusy
Fabryczna to dzielnica doskonale rozwinięta pod względem infrastruktury i komunikacji. Nie brakuje tu zielonych terenów, na których królują cisza i spokój. Minus? Duża odległość od centrum miasta. Ceny mieszkań z rynku pierwotnego w dzielnicy Fabryczna to ok. 10 100 zł/m². Natomiast ceny za wynajem dwupokojowego mieszkania kształtują się w granicach 2500-3500 zł plus opłaty (300-600 zł).
Czym przyciąga Psie Pole?
Dzielnica Psie Pole jeszcze do 1928 roku była odrębnym miastem. Pozostałością po tym okresie jest kameralny, urokliwy ryneczek. Psie Pole, podobnie jak Fabryczna, znajduje się daleko od centrum miasta. Plusy dzielnicy to: znakomicie rozwinięta infrastruktura handlowo-usługowa i obecność wielu terenów zielonych. Za nowe mieszkanie w okolicy trzeba zapłacić ok. 380-600 tys. zł, natomiast za wynajem – od 2 do 4 tys., w zależności o metrażu i standardu.
Stare Miasto – atrakcyjne i najdroższe
Ci, którzy szukają wrażeń, chętnie wybierają Stare Miasto jako miejsce zamieszkania. Jest to wrocławskie centrum kulturalne i rozrywkowe. Nie brakuje tu teatrów, kin, klubów, sklepów oraz szkół językowych czy innych atrakcji dla dzieci. W dzielnicy Stare Miasto nieruchomości są najdroższe. 1 m² mieszkania z rynku pierwotnego kosztuje niemal 10 800 zł. W przypadku wynajmu trzeba liczyć się z kosztem 3000-4000 zł.
Zalety Śródmieścia
Alternatywą dla Starego Miasta jest Śródmieście. Nie brakuje tam lokali usługowych, sklepów i restauracji. Śródmieście jest doskonale połączone z innymi częściami miasta. Niewątpliwe zalety dzielnicy to niezwykła historia i przepiękna okolica. Znajduje się tu mnóstwo wspaniałych zabytków i miejsc, w których można odetchnąć od miejskiego zgiełku. Jednym z nich jest malowniczy Park Szczytnicki. Okolice Parku Szczytnickiego to doskonała lokalizacja pod inwestycję. Świetna infrastruktura, dobra komunikacja z pozostałymi częściami miasta, mnogość atrakcji, a z drugiej strony bliskość przyrody, cisza i wspaniałe widoki. Śródmieście, a dokładniej okolice Parku Szczytnickiego, to idealne miejsce zarówno dla tych, którzy lubią, gdy coś się dzieje, jak i dla miłośników spokojnego odpoczynku z dala od miejskiego zgiełku – mówi Urszula Krukowska, kierownik sprzedaży i marketingu w RealCo.
Mieszkanie przy Parku Szczytnickim – azyl w centrum miasta
Tuż przy samym Nieopodal Parku Szczytnickiego powstaje inwestycja dewelopera RealCo. Nad projektem pracował zespół wykwalifikowanych specjalistów, w tym dendrologów, ornitologów, a nawet chiropterologów, którzy zadbali o aspekt przyrodniczy terenu. Projekt zakłada budowę ponad 13340 mieszkań w budynkach wielorodzinnych, garażu podziemnego, miejsc parkingowych na zewnątrz, sali fitness i siłowni. Wokół pojawią się liczne nowe nasadzenia i alejki prowadzące do Parku Szczytnickiego, które dodadzą okolicy jeszcze większego uroku.
Inwestycja „Apartamenty przy Parku Szczytnickim” to nasza odpowiedź na potrzeby klientów. Naszym celem jest stworzyć nieruchomość premium, która będzie komfortowa, nowoczesna i w pełni zgodna z oczekiwaniami najbardziej wymagających osób. Inwestycja w nieruchomość tuż przy malowniczym Parku Szczytnickim to inwestycja w dobrą przyszłość, spokój i wygodę – wylicza Urszula Krukowska z RealCo.
Park Szczytnicki to jeden z największych terenów zielonych we Wrocławiu. Położony jest na wschód od Starej Odry, na terenie dawnej wsi Szczytniki. Na 100 hektarach malowniczej ziemi rośnie ok. 350 gatunków drzew i krzewów, w tym wyjątkowe rośliny z Ameryki Południowej, Północnej i Azji. Liczne świerki kaukaskie, sosny wejmutki, dęby szypułkowe, kasztanowce i różaneczniki tworzą w parku niesamowity klimat. Klimat, który wycisza, odpręża i odstresowuje.
W parku nie brakuje malowniczych polan, idealnych na rodzinny piknik, pagórków, zaułków i mostków, które dodają miejscu uroku oraz placów zabaw dla dzieci z huśtawkami, zjeżdżalniami i piaskownicami. Miłośnicy pięknej architektury mogą podziwiać monumentalną Halę Stulecia czy zabytkowy, drewniany kościół pw. św. Jana Nepomucena.
Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.
W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.
Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.
Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.
Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.
Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.
Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.
Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.